Honorowy Prezes TUL

Na mocy Statutu TUL RP §10 pkt. 3, Krajowy Zjazd Delegatów TUL na wniosek ZK TUL nadaje godność Honorowego Prezesa TUL.

1. VIII Krajowy Zjazd Delegatów TUL nadał godność Honorowego Prezesa TUL koleżance ZOFII KACZOR – JĘDRZYCKIEJ.

Zofia Kaczor – Jędrzycka urodziła się w Piórkowie na Kielecczyźnie w rodzinie chłopskiej. Tam też ukończyła szkołę podstawową, potem było LO w Opatowie, studia na Wydziale Ogrodniczym SGGW w Warszawie i Studium Pedagogiczne. Pracę zawodowa rozpoczęła w PGR Wieliszew gdzie zaczęła też swoją wieloletnią działalność w ZMW. W roku 1966 przechodzi do pracy w ZG ZMW. Od 1972r. przechodzi do pracy w Departamencie Oświaty w ministerstwie Rolnictwa, pracuje tu do emerytury. Jak wcześniej łączy pracę zawodową z działalnością społeczną. Angażuje się w rejestrację TUL po zakończeniu stanu wojennego. Rok 1984 uwieńczył sukcesem wysiłki zespołu zabiegającego o rejestrację Towarzystwa. Od tego roku, z przerwą w latach 1993 – 1998 jest Prezesem ZK TUL. W kwietniu 2011r. zrezygnowała z prezesowania w TUL, nie tracąc kontaktu ze stowarzyszeniem. Nadal pełni funkcję prezesa fundacji Polskich Uniwersytetów Ludowych. Za pracę społeczną otrzymała wiele orderów i odznaczeń, m.in. Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski i Order Wdzięczności Społecznej. Od tulowców natomiast „Znamie” – honorowe odznaczenie TUL RP.

2. Nadzwyczajny Krajowy Zjazd Delegatów TUL nadał godność Honorowego Prezesa TUL koledze TADEUSZOWI PILCHOWI.

Prof. dr hab. Tadeusz Pilch.

Absolwent filozofii na Uniwersytecie Warszawskim. Magisterium z etyki normatywnej Fryderyka Nietschego. W latach 1960-1963 nauczyciel propedeutyki filozofii w liceach warszawskich. Od 1962 roku asystent i współpracownik Profesora R. Wroczyńskiego i na jego życzenie kierownik Katedry Pedagogiki Społecznej po odejściu Profesora na emeryturę.

Doktorat (11.03.1969) z problemów metodologii badań pedagogicznych. Habilitacja (31.07 1976) na podstawie rozprawy o nauczycielu i oświacie wiejskiej. Profesor nadzwyczajny (1.02.1991), profesor zwyczajny (31.07.2000). Od 1991 profesor w Instytucie Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji UW, kierownik Katedry Pedagogiki Społecznej oraz kierownik Ośrodka Badań Problemów Nietolerancji.

Z upodobania i gorliwie zaangażowany w „działalność społeczną” co owocowało różnorodnymi formami aktywności i funkcji w organizacjach społecznych, politycznych, instytucjach oświatowych, organach państwowych. W r. 1981 inicjator reaktywowania Towarzystwa Uniwersytetów Ludowych – organizacji o korzeniach 19-wiecznych. Dwukrotnie był Prezesem Zarządu Krajowego.

W 2000 roku przy wsparciu Józefa Śniecińskiego zainicjował prace nad edycją Encyklopedii Pedagogicznej XXI wieku. Autor wielu rozpraw, promotor licznych doktoratów. Od 1 stycznia 2010 r. – emeryt. Qvam cito transit gloria mundi! (Pliniusz Starszy)

Jadwiga Harasimowicz – stamtąd…

„Jadwiga Harasimowicz zajmuje miejsce szczególne w zbiorowej pamięci członków Towarzystwa Uniwersytetów Ludowych. Dzieje się tak za sprawą Jej prostego i zarazem głęboko mądrego przekazu, jaki nam pozostawiła. Charyzmatyczna osobowość Jadzi i wciąż aktualna wymowa Jej słów niech będą wystarczającym uzasadnieniem dla tego, by zabrała głos raz jeszcze, stamtąd…”

Celem niniejszego artykułu nie jest kolejne „pisanie o Jadzi”, gdyż w pracy zbiorowej pod redakcją Andrzeja Koteckiego pt: „Człowiek marzeń i czynów. Opowieść o Jadwidze Harasimowicz” znajduje się wiele bardzo cennych wypowiedzi na Jej temat. Tytuł pierwszego rozdziału, którego autorką jest Zofia Kaczor – Jędrzycka brzmi: „W hołdzie Jadwidze Harasimowicz”; w tym sformułowaniu zamyka się cała istota rzeczy, kim dla Towarzystwa Uniwersytetów Ludowych była Jadzia i kim była dla ludzi, z którymi zetknął ją los. Poza wspomnianą książką nie ma innych publikacji na jej temat, nie można też znaleźć notki biograficznej. „Dziennik – wspomnienia Jadwigi Harasimowicz” w formie kopii maszynopisu i zdjęć znajdują się w Instytucie Pileckiego, jednak nie są udostępnione. Brakuje więc wielu szczegółowych informacji o jej życiu, jedynym źródłem pozostają fragmenty „Pamiętnika” artykuły prasowe oraz korespondencja. W swym artkule pragnę przybliżyć nieco postać Jadwigi Harasimowicz, a nade wszystko – oddać jej głos…
Prawdziwych Mistrzów słowa i myśli, do których niewątpliwie należała – poznaje się po tym, że mówią krótko i trafiają w punkt; no i jeszcze po tym, że ich słowa nie tracą nic ze swej aktualności wraz z upływem czasu.

***

Jadwiga Harasimowicz (ur. w Hrubieszowie 14.07.1923 – zm. we Wrocławiu 24.03.2006) – córka Franciszki Olechwir i Juliana Bazgier, pracujących przed wojną w ukraińskich szkołach na Kresach Wschodnich. Naukę rozpoczęła w gimnazjum we Włodzimierzu, a następnie uczęszczała do szkoły Sióstr Niepokalanek w Maciejowie koło Kowla, gdzie zdała tzw. małą maturę.

W czasie wojny uczyła się w Instytucie Pedagogicznym w Łodzi i pracowała w ukraińskiej szkole powszechnej. Jako córka oficera Legionów Polskich trafiła do obozu przejściowego w Lublinie, z którego uciekła i wróciła do Włodzimierza, gdzie pracowała jako sprzątaczka w niemieckiej restauracji i jednocześnie działa w konspiracji. Z Wołynia została przymusowo przesiedlona na Kielecczyznę, tam trafiła do łagru w Stąporkowie, pracowała też na stanowisku „starszej sprzątaczki” w szpitalu wojskowym, a potem trafiła na front.

Po wyzwoleniu rozpoczęła swą karierę pedagogiczną, najpierw w szkole powszechnej w Niekłaniu koło Końskich, kończąc jednocześnie zaocznie Liceum Pedagogiczne w Łodzi. W 1948 r. wyszła za mąż za Rajmunda, żołnierza Armii Krajowej, którego poznała jeszcze w czasie wojny; zamieszkali we Wrocławiu, gdzie na świat przyszli ich dwaj synowie. Jadwiga kolejno pracowała w Technikum Mechanicznym w Oleśnicy, potem w umundurowanym Technikum „Służby Polsce” w Leśnicy; zaocznie ukończyła historię na Uniwersytecie Wrocławskim.

Na długie lata, bo przeszło trzydzieści, związała się z Zespołem Szkół Rolniczych we Wrocławiu – Praczach. Jak sama napisała, to tam właśnie zaczęła pracować z młodzieżą wg wzorca pedagogiki Janusza Korczaka, Nikolai Frederika Severina Grungviga i Ignacego Solarza. Młodzież mieszkała w internacie, potrzebowała wsparcia, zrozumienia oraz indywidualnego podejścia do siebie. Nauczyciele spędzali wiele czasu ze swymi uczniami, łączyło ich wspólne życie w internacie, wyjazdy, wycieczki oraz działania artystyczne. W szkole w Praczach powstał dyskusyjny klub filmowy, funkcjonował świetny kabaret literacki oraz Rostecki Zespół Pieśni i Tańca.

Działalność Jadwigi Harasimowicz w Towarzystwie Uniwersytetów Ludowych była swego rodzaju kontynuacją dotychczasowej Jej pracy jako nauczyciela i wychowawcy. Od początków pracy w tej organizacji stała na czele Komisji Humanistycznych Inicjatyw Edukacyjnych. Była członkinią Zarządu Krajowego TUL. Organizowała liczne sesje letnie dla nauczycieli oraz seminaria i chętnie uczestniczyła we wszystkich innych działaniach TUL-u. Z przyjemnością i radością zawsze zostawała „matką chrzestną” nowych „tulowców”.

Jadzia Harasimowicz była osobą charyzmatyczną, która skupiała wokół siebie ludzi, tworzyła niepowtarzalny klimat spotkań i rozmów, nigdy nie narzucała swojego zdania, bacznie obserwowała…. . Jej wypowiedzi, krótkie, acz treściwe i wieloznaczne, zapadały w pamięć na długo… na zawsze! Kiedy wiry rzeki – życiem zwanej  –  niosą człowieka, czasem łagodnie, lecz innym razem zdarza się zahaczyć o kamień i boleśnie zranić – jak pisał Czesław Miłosz: „(…) kamienie są po to, by nogi nam raniły… –, dobrze jest wiedzieć, że są tacy ludzie, nie – kamienie  – jak Jadzia.

Jadzia bardzo lubiła pisać, otrzymałam od Niej wiele kartek, listów i innych zapisków, czasem były to „listy w listach”, kartki z załącznikami, każdy skrawek papieru był zapisany… . Kiedyś z dużej, szarej koperty wypadł plik kartek, zawierających fragmenty albumu rodzinnego, pamiętników i wycinków z gazet. Opatrzony był następującą dedykacją: „Drogiej Aldonie Czerwińskiej – z życzeniami, by ceniła życie i szukała radosnych chwil w codziennym życiu, nie tracąc nic z pamięci! Jadzia Harasimowicz, Wrocław, 27.II.2004 r.”

Jadzia bardzo lubiła kolędę „Dla nieobecnych”. Jest to też moja szczególna kolęda, a zwłaszcza ten jej fragment, mówiący, że „nie trzeba żałować przyjaciół, że gdziekolwiek są dobrze im jest, bo są z nami, choć w innej postaci”.

 I niech te słowa będą najlepszą rekomendacją dla tego, aby raz jeszcze zabrała głos… stamtąd:

„Patrząc w lustro, nie mam lęku, jak wiele kobiet, które się starzeją. Nie jest to twarz tej młodej dziewczyny, która przyjechała do Wrocławia, i nigdy już taka nie będzie, ale nie mam do tego odbicia niechęci, przecież sama rzeźbiłam tę twarz przez wiele lat. Są na niej niepokoje dojrzewania, nieśmiałość dziewczęcych uczuć, groza i strach wojennych przeżyć, konieczność politycznego wyboru drogi. Jest i tęsknota za Kresami, i zachłanność w zdobywaniu wiedzy, zawodowe ambicje i rozczarowania. Jest dojrzała miłość, troski macierzyństwa, ból po stracie najbliższych, chwile załamań i radość z roli babci, no i ta ciągła ciekawość i afirmacja życia. Jest na mojej twarzy wypisana trudna życiowa droga całego mojego pokolenia. A tych kilka zmarszczek przybyło mi ostatnio na pewno w trosce o przyszłość naszej polskiej edukacji…”

***

„Do Wrocławia przyjechałam rankiem (1948 r.) Z Dworca Głównego szliśmy z Rajmundem pieszo ulicą Powstańców Śląskich. Połamane szyny tramwajowe, wypalone, zrujnowane szkielety domów, gruzy i czarne oczodoły okien budziły we mnie przerażenie, a wstręt biegające wkoło szczury i ten dziwny zapach… śmierci.

– Jak tu można budować życie? – myślałam. Nagle zobaczyłam na jakimś placyku wśród ruin drzewko, całe w bladoróżowych kwiatach. Kontrast był tak wielki, że stanęłam jak wryta. Królewska magnolia, bo to była ona, radośnie rozwijała swoje duże pąki w ponurym krajobrazie i głosiła pochwałę życia.”

Jadwiga Harasimowicz,

Album Rodzinny, „Gazeta Wyborcza/Gazeta Dolnośląska”, 19.03.2000 r.

Poniżej zamieszczam fragmenty z otrzymanych od Jadzi kopii jej pamiętników i innych zapisków, które nie zostały dotąd opublikowane.

„Urodziłam się w Hrubieszowie, ale dalsze moje życie było związane z Wołyniem, gdzie Rodzice zaczęli pracować w szkolnictwie. Kwitnące wiśniowe sady, melodia cerkiewnych dzwonów, pędzące sanki i rwące konie wśród śniegowych puchów przez leśne drogi, skoczne pieśni śpiewane przez ukraińskich sąsiadów, pierogi – ich zapach z chlebowego pieca, szeroki trakt do Włodzimierza, budowany za rządów carycy Katarzyny, którym jechałam do gimnazjum – to wszystko pozostało w pamięci”.

„W moim domu szanowany był każdy człowiek, niezależnie od narodowości, religii czy społecznej pozycji. Rodzice rozumieli tęsknoty Ukraińców do własnego państwa i łagodzili konflikty. Bliska im była idea Józefa Piłsudskiego integracyjnej II Rzeczypospolitej z zachowaniem własnej tożsamości innych narodów. W takim klimacie tolerancji, życzliwości, a przede wszystkim patriotyzmu kształtował się mój pogląd na życie i świat. Myślę, że trochę tej węgierskiej krwi po ojcu, a ormiańskiej po mamie jest i we mnie…”

Włodzimierz, 01.01.1943

„Nowy Rok! Ten oczekiwany, opisany, wywróżony – ciekawam, co przyniesie. „Pamiętaj, co by mnie nie spotkało – ostatnie moje myśli będą przy Tobie – Ty Moje Błękitne marzenie” – powiedział mi dziś Tolka. W mieście smutek i łzy. Znowu aresztowania. Głośno się już mówi o klęskach niemieckich. Znowu zbliżają się bolszewicy. Blisko już jest epoka przełomowa, epoka straszna. Tak chciałabym przeżyć – zobaczyć klęskę obu naszych wrogów. (…)”.

Włodzimierz, 02.01.1944 r.

„Mamy więc rok 1944. Może to ten z Dziadów?  „A imię jego czterdzieści i cztery”… Jakimi drogami dojdziemy do wolności i ile jeszcze będzie ofiar?”

A teraz jest rok 2003. Czytam ten swój pamiętnik ze wzruszeniem. Człowiek jednak jest mocny! Przeżyliśmy – ale nie wszyscy. (…) Wojenne przeżycia nie zabiły we mnie wrażliwości i wiary w Dobro i Piękno. Wszędzie i zawsze, w każdym narodzie są ludzie dobrzy i źli. Widziałam jednych i drugich. Rodzice nauczyli mnie szacunku do każdego człowieka, życzliwości, tolerancji i tego uczyłam swoich synów i uczniów, a teraz młodych nauczycieli”.

Jadzia była na sesji letniej w Kłaninie, w 1997 roku. Poniżej treść wywiadu, który został zamieszczony w tradycyjnie redagowanej po każdej sesji „Tulotce”; ponieważ jedyny, zachowany egzemplarz jest już dość zniszczony, jego zapis wywiadu może zawierać nieścisłości.

RED: Jak byś siebie określiła, używając trzech przymiotników?

J.H: Jaka? Zbyt emocjonalna, tolerancyjna, postkonwencjonalna.

RED: Twoja największa wada?

J.H: Wada? Obdarzanie zbyt dużym zaufaniem ludzi…

RED: Twoja największa zaleta?

J.H: Zaleta? Chęć pomocy innym, nie licząc na rewanż.

RED: Dlaczego związałaś się z TUL-em i jak to na Ciebie wpłynęło?

J.H: Spodobała mi się idea ustawicznego kształcenia swojej osobowości, by skutecznej wychowywać innych. Spotkałam grupę ludzi ciekawych i serdecznych. Po tragicznych przeżyciach osobistych i bardzo poważnej operacji praca w Komisji Humanistycznej TUL wróciła mi radość życia i pasję twórczą.

RED: Co chciałabyś zmienić w TUL-u?

J.H: Strukturę organizacyjną. (…) autentyczną działalność ludzi w terenie, która  służy sprawie, a nie sobie.

RED: Gdybyś miała szansę przemówić do wszystkich ludzi, co byś im powiedziała?

J.H: Cieszcie się urodą świata, nie niszcząc go! Cencie najwyżej prawdziwą miłość i przyjaźń! Starajcie się zostawić dobry, choć mały ślad po sobie.

Wywiad z Jadwigą Harasimowicz, Przewodniczącą Komisji Humanistycznych Inicjatyw Edukacyjnych TUL, [w:]„Tulotka. Podziemny Organ TUL” 10/1997, Kłanino, 25.07.1997 r.

Zamiast podsumowania:

„Tak mało powiedziałem.

Krótkie dni.

Krótkie dni,

Krótkie noce,

Krótkie lata.

Tak mało powiedziałem,

Nie zdążyłem.

Serce moje zmęczyło się

Zachwytem,

Rozpaczą,

Gorliwością,

Nadzieją.

Paszcza lewiatana

Zamykała się na mnie.

Nagi leżałem na brzegach

Bezludnych wysp.

Porwał mnie w otchłań ze sobą

Biały wieloryb świata.

I teraz nie wiem

Co było prawdziwe”.

                                                 Czesław Miłosz

Aldona Czerwińska – OR TUL w Kłaninie